Słowa, które zmieniają świat


Przez 5 lat studiowania polonistyki nabrałam ogromnego szacunku do słowa, które ma niewyobrażalną moc i siłę rażenia. W słowach zamknięty jest cały nasz świat. Dosłownie. I wierzcie mi lub nie, ale nie ma nic gorszego, niż rzucanie słów na wiatr, niedotrzymywanie obietnic, wypowiadanie słów, których znaczenia się nie zna, obrażanie ludzi, a nawet narzekanie. To wszystko dotyczy nie tylko sfery psychologicznej, lecz także językowej, lingwistycznej, leksykalnej. Albo inaczej: słowa, których używamy na co dzień, wpływają na naszą psychikę, ona jest w nich zawarta, ona ma tam swoje źródło.
By to lepiej zobrazować, podam przykład: dotyczy on popularnej metody dodawania sobie optymizmu, lub też odwagi, pocieszania siebie, polegającej na stawaniu przed lustrem i mówieniu do siebie motywujących tekstów typu "jesteś piękna", "świat jest dobry", "dzisiaj będzie dobry dzień" itp. Na pewno o tym słyszeliście. Opiszę Wam, jak to u mnie wyglądało. Metoda ta opiera się poniekąd na uwierzeniu w kłamstwo (jako nieśmiali uważamy przecież, że wcale nie jesteśmy pewni siebie, więc mówiąc to sobie, kłamiemy). Uwierzenie w kłamstwo to jedno. Ale zachodzi tu też coś jeszcze. Przytoczone zdania są bezsprzecznie nacechowane dodatnio (pozytywnie). Niosą więc ze sobą treści jak najbardziej optymistyczne, etycznie dobre i pożądane. To jest ich moc - wypowiadając je, zmieniamy obraz świata. Początkowo zmiana w myśleniu zachodzi jedynie teoretycznie. Tzn. mówimy sobie, że jesteśmy piękni i uznajemy to za fakt, który jest pozytywny i może nas dotyczyć, ale my jeszcze w to nie uwierzyliśmy. Ale już ta niewielka zmiana w myśleniu dowodzi, że wypowiadane słowa działają. Sam akt wypowiadania ich już zmienia ten obraz świata lub siebie. Rozumiecie? Chodzi o to, że w momencie powiedzenia na głos (lub nawet pomyślenia) danej tezy (pozytywnej lub negatywnej, to nie ma akurat znaczenia, ale w kontekście mojego tekstu oczywiście zwracam uwagę na ten aspekt pozytywny) zmienia się obraz świata. Słowo nosi sobie konkretny obraz świata. I nie jest ważne, czy my ten obraz świata rozumiemy lub wyznajemy. On już tam tkwi. Tak obiektywnie, bez żadnej naszej ingerencji. Tzn. ingerencja była wtedy, gdy to słowo powstawało, ale to już zadania dla historyków języka. W każdym razie, chodzi o to, że słowo zmienia świat, tworzy go i kreuje. Dlatego powtarzając wciąż, że "wszyscy kłamią", rzeczywiście tak się stanie. Proces uwiarygadniania tezy, językowego obrazu świata, to już proces poznawczy, psychologiczny i w to się już nie chcę zagłębiać.

Chyba muszę jeszcze dodać jedno zdanie. Powiedziałam, że słowa mają moc, że zawierają w sobie obiektywną prawdę, bez żadnej naszej ingerencji. Ale muszę to sprostować i nieco rozjaśnić. Słowa bowiem owszem, niosą ze sobą stałą treść i stałe znaczenie, ale jednak pod wpływem różnych ludzkich czynności mogą to znacznie zmienić. Tzn. znaczenie słów i ich nacechowanie może się zmienić pod wpływem zmian kulturowych. Tak się stało ze słowem kobieta czy dziwka. Tak się też dzieje teraz ze słowem murzyn. Sens słów może także ulec zmianom pod wpływem polityki, literatury i sztuki, zmian geologicznym itd. W ogóle język ciągle ulega zmianom i przeobrażeniom, a to dlatego że człowiek i świat wciąż ulega tym zmianom. Okazuje się więc, że relacja człowiek - słowo to relacja dwustronna, w której oba czynniki wzajemnie na siebie wpływają. Warto o tym pamiętać i następnym razem uważać z twierdzeniem, że "świat jest do dupy".



fot: Ross Findon unsplash.com

Komentarze

  1. Zawsze przerażał mnie fakt, że zwykłe, codzienne słowa niosą ze sobą za dużo znaczeń. Czasami wręcz, gdy miałam coś bardzo ważnego do powiedzenia, szczególnie gdy dotyczyło to emocji, zaznaczałam "Ale masz rozumieć moje słowa dosłownie, bez kontekstów!". Bo jeżeli powiem "Nikt mnie nie rozumie" przez samo to sformułowanie zostanę uznana za niepoważne dziecko. A przecież naprawdę może zdarzyć się sytuacja, gdy nikt w moim środowisku nie podziela mojego punktu widzenia i nie jest dla mnie oparciem w moich problemach i rozważaniach o świecie... Czyli nikt w moim świecie mnie nie rozumie. Ta sama myśl, wyrażona w sposób bardziej opisowy, będzie już traktowana poważniej. A nie zawsze ma się czas i siły na długie opisy (które mogą tylko namotać i utrudnić komunikację). Jeżeli powiem komuś "fascynujesz mnie" może to być odebrane na bardzo wielu płaszczyznach, i muszę długo dookreślać, o którą mi chodzi, a o którą na pewno nie. Nawet głupiego "kocham cię" nie można spokojnie powiedzieć. Kocham ten język i jego bogactwo, ale czasami chciałabym wyłączyć opcję "konteksty i wieloznaczności" :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, te przeklęte konteksty i skojarzenia, które mącą w głowie i potrafią przerodzić zwykłą wymianę zdań w kłótnię. Trudno mieć kontrolę nad wszystkim, a już nad rozumieniem naszych słów najbardziej. I chyba nigdy nie będziemy mogli zapanować nad językiem w pełni. Niby system znaków jest jeden, ale znaczeń tyle, ilu ludzi ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziwacy w literaturze: nimfetki, motyle i sobowtóry Vladimira Nabokova

Koniec pewnego etapu