Dziwacy w literaturze: nimfetki, motyle i sobowtóry Vladimira Nabokova


W drugim poście z cyklu "Dziwacy w literaturze" prezentuję Wam pisarza wybitnego, który na miejsce w setce BBC zasłużył Lolitą. Vladimir Nabokov pozostawił po sobie osiemnaście powieści, dwa utwory dramatyczne i kilkadziesiąt opowiadań. Tworzył zarówno po rosyjsku, jak i angielsku. Znany niemal na całym świecie dzięki dwukrotnie sfilmowanej "Lolicie" - pierwszy raz przez Stanleya Kubricka w 1962, drugi - Adriana Lyne'a w 1997 roku. Znany i ceniony, choć czasem krytykowany za swoją ekstrawagancję i niezrozumienie, gdyż jego twórczość charakteryzuje się licznymi aluzjami do innych tekstów, zagadkami i grami słownymi oraz powtarzającymi się motywami. 

Dlaczego uznałam Nabokova za dziwaka? Przede wszystkim za sprawą jego nimfetek, motyli i sobowtórów.  Przeczytajcie...

Vladimir Nabokov to pisarz nad wyraz ekstrawagancki i oryginalny. Jego utwory trudno przyporządkować do konkretnego gatunku. Raczej nazwałabym to po prostu - bardzo ogólnie - literaturą piękną. To najbardziej adekwatne określenie, choć w dzisiejszych czasach każdy lubi wyraźne, eksplicytne i oczywiste sformułowania. Tak, to zdecydowanie literatura piękna

Literatura dlatego, że to nie byle jakie powiastki i opowiadania, które ludzie lubią czytać sobie przed zaśnięciem. Oczywiście, można sobie czytać je ot tak sobie, bez głębszej refleksji, ale jak to już kiedyś pisałam przy okazji Rozpaczy, taka lektura spłyca odbiór jego dzieł. Bo to prawdziwe dzieła i dlatego to literatura, a nie zwykłe książki. A do tego piękna, bo ...po prostu piękna :)

Ale dlaczego dziwna? Skoro sama uznałam ją za literaturę piękną, to czy może być dziwna? Może, i nawet nią jest. Nabokov zasłużył sobie na to miano ode mnie głównie Lolitą. To o tej powieści chciałabym trochę opowiedzieć.


Ta anglojęzyczna powieść, pisana w latach 1947-53, wydana została w 1955 roku we Francji. Ze względu na tematykę wzbudziła ona wiele kontrowersji i spadła na nią fala krytyki tych bardziej konserwatywnych czytelników, co doprowadziło do problemów z publikacją. Nic dziwnego, gdyż powieść uznawano za dzieło pornograficzne i skrajnie niemoralne. Jednak pomimo skandalicznej tematyki, ma ona w sobie wiele walorów, które jednak przeważyły w ogólnej ocenie i sprawiły, że stała się ona najważniejszym dziełem pisarza, opus magnum wręcz. 

Jeśli ktoś nie czytał, to naprawdę wiele traci. Co prawda, jak dla mnie, Nabokov ma o wiele lepsze dzieła, to jednak Lolita go rozsławiła. Głównie dlatego, że to najgrubsza powieść w twórczości tego pisarza i to na jej kartach znalazło się najwięcej odwołań do innych tekstów. Myślę, że gdyby nie patrzeć na objętość i popularność spowodowaną skandalem wokół tematu, to takim opus magnum - według mnie - mógłby być Dar. Ale Lolita przyćmiła wszystkie inne i w sumie to nawet lepiej. 

Dobra, a teraz konkrety: dlaczego Nabokov jest dziwakiem?

Po pierwsze - nimfetki 

Kadr z filmu Adriana Lyne'a "Lolita" (1997)
źródło: flickr.com

Trzeba mieć naprawdę bardzo artystyczną duszę, by opisywać urodę ciała przedwcześnie dojrzałych seksualnie dziewczynek w taki sposób, by nie kojarzyło się to z pedofilią, tylko z prawdziwą piękną miłością. Nabokov serwuje nam kilka soczystych opisów Lolity - Dolores Haze (Dolly, Dolo, Loli). Ale najlepiej jednak przytoczyć fragment, kiedy Humbert Humbert charakteryzuje kim w ogóle są owe nimfetki: 
(...) między dziewiątym a czternastym rokiem życia zdarzają się dzieweczki, które pewnym urzeczonym wędrowcom, dwakroć lub wielokroć starszym niż one, zdradzają swą prawdziwą naturę, nie ludzką lecz nimfią (czyli demoniczną); tym to stworzeniom wybranym proponuję nadać miano „nimfetek” (…) Czy w tym przedziale wiekowym wszystkie dziewczynki są nimfetkami? Rozumie się, że nie. (…) Uroda też nie jest żadnym kryterium; wulgarność, a przynajmniej to, co dana społeczność określa tym słowem, niekoniecznie odbiera im pewne tajemnicze cechy, nieziemską grację, zwiewny, wykrętny, rozdzierający, podstępny wdzięk, który wyróżnia nimfetkę spośród rówieśnic (…). W omawianej grupie wiekowej zachodzi zdumiewająca dysproporcja między znikomą liczbą nimfetek właściwych a mrowiem przejściowo pospolitych albo po prostu miłych czy też "ślicznych", może nawet "słodkich" i ładnych, zwyczajnych, pulchnawych, bezkształtnych, zimnoskórych, do głębi ludzkich dziewczątek z wydtnymi brzuszkami i mysimi ogonkami, dziewczątek, z których czasem wyrastają wielkie piękności (...). Tylko artysta i szaleniec (…) natychmiast dostrzeże pewne nienazwane znamiona – cokolwiek koci zarys kości policzkowej, smukłość członków pokrytych puszkiem (…) – i wyśledzi wśród zdrowych dziatek zabójczą demonisię(…).
Ten fragment wydaje się najbardziej odzwierciedlać duszę narratora, głównego bohatera i zarazem autora powieści. Tylko człowiek wrażliwy na piękno może zrozumieć, że nie chodzi tu o pedofilię. Należy na to oczywiście patrzeć z przymrużeniem oka i nie brać na serio tego wszystkiego, o czym pisze Nabokov w Lolicie. Te wszystkie opisy zresztą są i tak bardzo subtelne.

Ale generalnie - sam fakt, że Nabokov wymyślił coś takiego jak nimfięctwo, czyni z niego naprawdę niezłego dziwaka. Przyznajcie sami... ;)

Po drugie - motyle

Vladimir Nabokov i jego album z gatunkami motyli
źródło: omnivoracious.com

Vladimir Nabokov znany jest ze swego zainteresowania fruwajacymi masłami. Zajmował się entomologią, badał różne gatunki motyli, chyba nawet jakieś odkrył. Popularne są zdjęcia ukazujące go w leśnym gąszczu z siatką na motyle trzymaną w ręku. Jego zamiłowanie do tych pięknych, ale jednak owadów pozostawiło swe ślady w twórczości. Jeśli chodzi o samą Lolitę, to nazwiska kilku postaci zostały utworzone od łacińskich nazw różnych gatunków motyli. Natomiast z głównego bohatera, Humberta, uczynił kompletnego ignoranta, który myli motyle z ćmami i kolibrami - oczywiście jest to zabieg celowy, by zazanczyć pewien kontrast między nim a nimfetkami. Aluzje entomologiczne znaleźć można też w innych utworach, na przykład w opowiadaniu Siostry Vane można przeczytać fragment, w którym główny bohater próbuje złapać do pudełka pewien osobliwy okaz rzadkiego motyla - przedmiot ten okazuje się bardzo wartościowy i znaczący dla fabuły utworu, ale tu odsyłam do źródła, bo to całkiem miłę opowiadanko.

No, to już zrobiłam z Nabokova pedofila, który lubi motylki. W sumie, to nawet jakoś się łączy ze sobą.

Po trzecie - sobowtóry

W Lolicie z motywem sobowtóra mamy do czynienia głównie za sprawą Humberta i Quilty'ego. Humbert ponadto posiada jakby zdublowane imię/nazwisko/pseudonim - Humbert Humbert. Nie jestem jednak ekspertem od takich analiz i nie przeczytałam odpowiedniej bibliografii na ten temat, choć wiem, że takowa istnieje. Myślę, że jest to ciekawy temat do zgłębienia. Tymczasem na potrzeby tego wpisu przytoczę jedynie to, co podaje Wikipedia: 
Motyw ten ulega jednak licznym odwróceniom i przekształceniom w powieści. Nazwisko Quilty rymuje się z angielskim słowem guilty (winien), a Humbert w swoim wierszu obwinia go o całe zło, jakie się wydarzyło. Wywołuje to charakterystyczny dla tradycji tego motywu podział na złego i dobrego sobowtóra. Zgodnie z konwencją postać pozytywna powinna zabić swojego sobowtóra, aby odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Ta tradycja przybiera jednak w powieści niejednoznaczną i groteskową formę. Złym sobowtórem powinien być Quilty, ale Humbert często określany jest w powieści jako „małpa”, co jest tradycyjnym atrybutem złego odpowiednika. Podobną funkcję powinno pełnić określenie „cień”. Humbert nazywa w ten sposób Quilty'ego, ale sam łączy się z tym słowem poprzez swoje nazwisko (ombre to po francusku „cień”). Do pomieszania postaci dochodzi również w czasie bójki z Quiltym, którą Humbert opisuje następująco: kiedy po mnie się turlał. Potem ja po nim się turlałem. Turlaliśmy się po mnie. Oni turlali się po nim. Turlaliśmy się po nas (...). 
Tak to wygląda z grubsza w Lolicie, ale przecież motyw sobowtóra stał się też tematem jeszcze jednej powieści, o której już na blogu pisałam - Rozpaczy. Tam spotykamy się jednak z nieco innym rodzajem relacji obu tych postaci. W gruncie rzeczy nie mamy tam do czynienia z prawdziwym sobowtórem, a tylko iluzją podobieństwa, chorym wyobrażeniem głównego bohatera. Mimo to motyw ten jest doprawdy intrygujący i niewiele razy spotykany w literaturze. Tak naprawdę, to poza Nabokovem porusza go, na równie wysokim poziomie, tylko Dostojewski w swoim Sobowtórze, który notabene był inspiracją dla Nabokova.

źródło: tumblr.com


Motyw sobowtóra jest bardzo osobliwy. Dla mnie dziwaczny i pokręcony, na dodatek rzadko spotykany w literaturze, co sprawia, że jest jeszcze bardziej intrygujący. Jednak sobowtóry, motyle i nimfetki nie są wszystkimi cechami wyróżniającymi Nabokova spośród innych pisarzy XX wieku. Można by wymienić tu jeszcze te przepiękne zabawy językiem - zagadki słowne, metagramy, anagramy i inne gry, które tak mnie uwodzą w jego prozie (to właśnie za te językowe sztuczki kocham Nabokova!). Jest ich jeszcze trochę, lecz ani nie ma tutaj na nie miejsca i czasu, ani ja nie jestem na tyle oczytana w jego całej twórczości, by je wymienić. Może kiedyś zrobię o nich osobny wpis, gdy tylko je wykryję i opiszę. Zakończę więc post skromną pointą w formie cytatu z Lolity, który bardzo lubię i który jest oczywiście bardzo dziwny:

Gram sobie w pchełki lubymi myślątkami.



(Zdjęcie w nagłówku: Vladimir Nabokov by William Claxton, 1963, źródło: brainpickings.org)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

(Oj) czysty język

Lista książek "must read"