Wyrzuć tę szmatę z domu!


Szmata. Bywa ona bardzo wkurzająca. Kręci się głównie po domu, bez celu, nikt jej nie chce, nikt jej w sumie nie potrzebuje, trochę jak pasożyt. Towarzyszka w czasie leniwych dni. Denerwująca, bo po prostu jest nieużyteczna. W najlepszym wypadku rzucona gdzieś w kąt, ale zabierająca miejsce w domu. Po co więc ją trzymać? Wyrzuć ją! 


Szmata - jaka jest, każdy wie. Niepozorna, ale potrafi wkurzyć na maksa w najmniej odpowiednim momencie. Wiecie, o czym mówię? Tak, o tym kawałku materiału, zużytym, zdezelowanym przedmiocie, a może też o tej natrętnej, powracającej jak destrukcyjna mantra, myśli, która trzyma Cię w dołku i nie chce puścić. Szmata ma wiele imion. Ale szmata to szmata. Nikt jej nie lubi! 

Skoro nie lubimy zaśmiecać swojego otoczenia, nie lubimy nosić brudnych ubrań, dbamy o porządek w pokoju, to czemu nie możemy zadbać też o porządek w naszej głowie? To takie dziwne. Sprzątamy wokół siebie wszystko, a sami pielęgnujemy w sobie brudne myśli. I nie chodzi mi tu o te kosmate myśli :p Chodzi o te brzydkie, zaśmiecające nasz umysł myśli, które nas dołują, wprowadzają w pesymizm, czasem nawet w depresję, które pozornie wydają nam się niewinne, a jednak drylują w nas jakieś dziury i wydrapują rany.

Mówię o takich myślach, które są po prostu dla nas złe:


Nie chce mi się.

Nienawidzę tej szmaty.

Na pewno załatwili jej to rodzice.

Jestem gruba, głupa i nikt mnie nie lubi. 

Nigdy mi się nic nie udaje. 

...

Tego jest cała masa. Ja tak myślałam bardzo często. Kiedyś. I w ogóle nie zdawałam sobie sprawy z tego, że te myśli zabrudzają mi ogląd rzeczywistości. W ogóle nie spodziewałam się, że takie myślenie może działać na moje życie tak samo, jak tłuszcz, który się osadza w kuchni lub kurz na półkach z książkami. Serio. Wydawało mi się, że to tylko myśli. Nie robię nikomu krzywdy, myśląc sobie tak. A jednak.



To tylko myśl. Może przelotna, zaraz o niej zapomnimy, ale takie zdania mają siłę, jakiej byśmy się nie spodziewali. Wyobraź sobie, że w twoim pokoju zagnieździły się karaluchy. W sumie to one nic nie robią. Próbują żyć jak inne zwierzątka. Szukają jedzenia. Aż w końcu otwierasz szufladę w kuchni, chcąc zjeść kanapkę, a tam nie ma ani chleba, ani bułek. Nie masz co zjeść, bo te robaczki, z którymi nie walczyłeś, wszystko zeżarły. Podobnie się dzieje w Twoim mózgu, kiedy pozwalasz sobie na powstawanie w głowie takich myśli. One odbierają Ci możliwości rozwoju i normalnego życia. Zatruwają je i powodują straty moralne.

Więc te myśli to brud, który osadza się na naszej duszy, karaluchy, które się zagnieździły w mózgu, szmata, która tylko zabiera miejsce, jest nieużyteczna i nadaje się do kosza. Nie pozwól sobie na taki bałagan i syf w Twoim wnętrzu. Bo może się okazać, że zostaniesz z niczym. A dokładniej to zostaniesz z czymś, ze zgorzkniałą duszą. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziwacy w literaturze: nimfetki, motyle i sobowtóry Vladimira Nabokova

Koniec pewnego etapu