Eliza Orzeszkowa i jej Cham

Lektury szkolne w większości przypadków kojarzą się źle. Co najmniej źle. Niektórzy pewnie nawet wymiotują na samą myśl o czytaniu "Chłopów" (true story). Ale w dzisiejszej rzeczywistości, w której mole książkowe to przeważnie członkowie wręcz społeczności barterowych, trzeba przypomnieć czasem o tych "przeklętych" pozycjach z list lektur. Bo jednak z jakiegoś powodu znalazły się tam, a nie na płonących stosach.

Dlatego dziś na warsztat wzięłam "Chama" Elizy Orzeszkowej, znanej skądinąd jako autorka przesławnego "Nad Niemna". Książka znajoma mniej lub bardziej, ale zasługuje na kilka słów ode mnie - czytelniczki nie dość doświadczonej i oczytanej, lecz na tyle bezczelnej, by wyrażać swoje "ale" i uświadamiać innych o istnieniu tej książki (sama zresztą dowiedziałam się o niej jakoś rok temu) :) O czym to w ogóle jest?!  O miłości. O religii. O chorobie psychicznej. A dokładniej, to trochę opowiem o czym...

(z racji tego, że nie jest to recenzja do opublikowania w gazecie, a jedynie moje luźne spostrzeżenia, nie obraźcie się, gdy zdradzę zakończenie)

Po pierwsze trzeba wiedzieć, że tytułowy Cham nie jest tak naprawdę chamem (przynajmniej nie takim, jak dziś pojmujemy to określenie). Tak został nazwany Paweł, rybak, przez swoją żonę, Frankę. Paweł jest bardzo religijny i pobożny. Franka nieokiełznana i rozchwiana emocjonalnie. Paweł w swej wielkiej miłości do żony poczuł apostolską chęć nawrócenia jej i nauczenia dobrego życia. Bo Franka generalnie jest zła. Dlaczego? Bo pochodzi z patologicznej rodziny, bo mieszkała w mieście, a dla antyurbanistycznej Orzeszkowej miasto to źródło wszelkiego zła. Więc Franka się rozbestwiła. I Paweł taką ją już poznał. Myślał głupi i biedny, że ją zmieni. I gdy tak wierzył mocno w swój szczytny cel, Franka zaczęła mieć humory, zaczęło jej się nudzić i zaczęła ganiać za różnymi panami. Aż odeszła w siną dal, a gdy wróciła to z dzieckiem na ręku. Nie wiem w sumie czemu wróciła, bo potem wpadła w chorobę psychiczną i nawet próbowała otruć Pawła, aż w końcu sama się powiesiła na drzewie, pod którym się poznali.

Cóż, myślcie sobie co chcecie, ale książka bardzo fajnie napisana. Tak, ponad stuletnia, ale język bardzo giętki i prosty. Co prawda Paweł swą naiwnością, że odmieni życie Franki, bardzo mnie irytował i sprawił, że z trudem przebrnęłam do końca powieści, ale, no, można przymknąć na to oko ;) Poza tym muszę zwrócić uwagę na wątek flaubertowski - Franka w pierwszej części utworu zachowuje się niemalże jak ciesząca się niegasnącą do dziś sławą Pani Bovary. To znaczy - miewa wahania nastroju, miewa przewidzenia, "nosią ją na prawo i lewo", nudzi ją mąż. Zauważcie - to światowa literatura, dziś już klasyka powieści, a Orzeszkowa równie sprawnie i zwinnie, co Gustav Flaubert, kreuje swą Frankę na wzór słynnej francuskiej bohaterki. To chyba wystarczająco pokazuje jaką pozycję zajmuje Orzeszkowa wśród twórców europejskich - umiejętnie się do nich przybliża i porównuje.

Dobra, a teraz trochę suchszych faktów...;) Zapewne mając w małym palcu u nogi wszystkie najważniejsze informacje o Orzeszkowej i jej twórczości, nie będę tłumaczyć, że to pisarka pozytywistyczna, tworząca w nurcie realizmu, a nikiedy zaciągająca naturalizmem. To chyba większość wie. Ja natomiast do tych faktów, zakopanych w czeluściach naszej wiedzy, dokładam kolejny - Orzeszkowa napisała również powieść "Cham" oscylującą - wśród opinii badaczy - między parabolą a powieścią psychologiczną. Owszem, jest to utwór równie realistyczny, co nadniemeńska epopeja, ale naukowcy doszukali się w niej treści nieco głębszych (jak to zwykle u polonistów bywa). Czy słusznie? Czy w przedstawionym przeze mnie - co prawda bardzo zwięzłym - skrócie fabuły można dopatrzyć się cienia paraboliczności? Można? Można.

Jest to powieść faktycznie oparta na cechach biblijnych przypowieści. Nie wiemy, jak nazywa się wieś, niedookreślone są także fakty z biografii głównych bohaterów, mamy też wyraźnie zarysowany kontrast dobro (Paweł) - zło (Franka). Parabola jak się patrzy! Co do psychologizmu, chyba nikt nie może mieć wątpliwości i ja także nie mam - to widać od pierwszych stron powieści, kiedy śledzimy rodzące się uczucie między nimi i uważnie przypatrujemy się France i jej zachowaniu, które już na początku historii budzi podejrzenia.

W "Chamie" można dopatrzeć się też i trzeciego wymiaru - filozoficznego. Nie chcę Was tu zanudzać teraz objaśnieniami. Powiem krótko: wszystko sprowadza się do walki dobra ze złem, jasności z ciemnością oraz do gnostyckiej wizji świata jako miejsca "opętanego przez siły nieczyste", w którym jedynie Boża Opatrzność i objawienie może nam pomóc.

Zanudzam? Wiem, ale chciałabym trochę wtrącić akademickiego dyskursu ;)

Czy nieprawdopodobne jest, że w pozornie prostej historii o miłosnych perypetiach może ukrywać się tak wiele wymiarów, treści i znaczeń? Zwykła pozytywistyczna lektura. Zwykły realistyczny obraz wsi i jej mieszkańców, którzy zmagają się z dobrem i złem. Psychologizm i flaubertowski bovaryzm. Paraboliczność i mit gnostycki. "Cham" bynajmniej nie jest prostacki, lecz bogaty w nieco głębsze treści. Polecam wszystkim tym, którzy są ciekawi prozy Elizy Orzeszkowej, w "Chamie" bowiem znajdą uproszczoną wersję "Nad Niemna".

(także na lubimyczytać.pl)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

(Oj) czysty język

Dziwacy w literaturze: nimfetki, motyle i sobowtóry Vladimira Nabokova

Lista książek "must read"