Czy jesteś dobrym człowiekiem?



Zastanawiacie się czasem w takim codziennym biegu życia nad takimi błahostkami jak to, czy jest się dobrym człowiekiem? ...no właśnie. To takie bardzo trudne pytanie zadawane sobie chyba tylko w trudnych chwilach. Szkoda trochę, bo okazuje się, że refleksje nad tak podstawowymi kwestiami są tylko odświętne i przychodzą w "specjalnych" momentach życia. Szkoda, bo warto się nad tym zastanowić.


Nie chcę się tu odwoływać do nauk Kościoła czy innych wyznań. Piszę o tym tak po prostu, po ludzku, z własnego sumienia. Domyślam się, że zadanie sobie pytania "czy jestem dobrym człowiekiem?" jest trudne i na pewno to nie jest pytanie z tych codziennych. Nie pytamy siebie o to tak, jak pytamy siebie o to, w co się dziś ubrać. To pytanie natury moralnej, duchowej, na które na co dzień nie ma się zwyczajnie czasu. Mimo wszystko, zachęcam do tego, by zrobić sobie od czasu do czasu taki "rachunek sumienia", tak jak podpowiada katechizm kościoła katolickiego. W chwilach zwątpienia, w chwilach słabości przypomnimy sobie wtedy nasze dobre i mocne strony, by ponownie utwierdzić się w przekonaniu, jakim się jest człowiekiem. Warto, bo dzięki takiemu wypomnieniu sobie złych i dobrych rzeczy (takich, które nam nie wyszły lub wyszły; takich, kiedy popełniliśmy błąd lub kiedy go naprawiliśmy) stajemy się bardziej świadomi siebie. Wzmacniamy swoją pewność siebie. Bo tu nie chodzi o użalanie się nad sobą, czy też o jakieś samobiczowanie, tylko o uświadomienie sobie tego, co i jak czynimy w życiu i wyznaczaniu dalszej ścieżki życiowej, ale takiej codziennej. 

Ostatnio prawie każdy dzień w tygodniu, poza weekendem, wygląda tak samo. Jeśli nie siedzę w domu nad pracą magisterską, to wychodzę z psem na spacer. I właśnie podczas tych spacerów nachodzą mnie różne myśli. Czasem same mi wpadają do głowy, czasem jakaś zaobserwowana sytuacja mnie skłania do refleksji. I tak, kilka dni temu, widziałam jak matka, idąc z kilkuletnim synem za rękę, oceniła niesprawiedliwie na głos zachowanie obcej osoby. Nie będę rozwijać tego zdarzenia dalej, szczegóły nie są ważne. Chodzi o sam fakt oceniania kogoś obcego i to w żywe oczy. Zrobiło mi się przykro, choć przeszłam obok tego obojętnie. Osoba oceniona także zignorowała ten komentarz - i słusznie. Ocenianie nieznanych nam osób jest raniące i krzywdzące, i powinno być to zabronione. Tak uważam. To złe oceniać ludzi, których nie znamy, nie wiemy jak wygląda ich życie. Ocenianie kogoś personalnie i to bezpośrednio kogoś, kto jest kompletnie obcy, którego sytuacji życiowej nie znamy, jest karygodne i jest świństwem. Nie rozumiem osób, które mają czelność wyrażać się tak na ulicy do przypadkowych osób. Nikt ich o zdanie nie pytał. Czerpią z tego jakąś bliżej nieokreśloną przyjemność, która jest po prostu krzywdząca. Jest to jednak taka ludzka słabość, którą bardzo trudno pokonać, bo ludzie zawsze będą oceniać. Szkoda tylko, że niektórzy będą to robić bez żadnej samokrytyki. A wystarczyłoby tylko zachować tę zbędną opinię dla siebie.

Pamiętaj: czyjaś opinia jest tylko kroplą w morzu innych opinii. Nie daj się nią złamać i przestraszyć. Tylko Ty wiesz kim jesteś i tylko Ty znasz swoje życie, by móc mu wystawiać opinię. Tylko Ty masz prawo do takiej opinii.


fot. Patrick Hendry unsplash.com

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziwacy w literaturze: nimfetki, motyle i sobowtóry Vladimira Nabokova

Koniec pewnego etapu