Bachanalia fotograficzne


Wiecie co, pochwalę się, a co! Lubię fotografię. Może nie jestem jakoś specjalnie zakręcona na jej punkcie, ale lubię pobawić się w fotografa z użyciem aparatu telefoniczego (taki mam sprzęcior!), spróbować robić ładne zdjęcia. Nie chcę tu mówić o jakimś swoim talencie czy coś. Nie mam zarówno praktyki, jak i talentu. To taka zabawa. Lubię się bawić :) Jest wtedy w życiu weselej i przyjemniej. Zatem wrzucam pod spodem dosłownie parę zdjęć i enjoy!




Plaża nad Wisłą pewnego majowego dnia.

Bardzo lubię spędzać wolny czas nad Wisłą ze znajomymi. Mieszkam w Warszawie i miejsc do spotkań jest naprawdę sporo. Ale często wiąże się to z wydaniem trochę pieniędzy na jakieś dobre jedzenie czy picie. Dlatego alternatywą są miejskie plaże. To naprawdę super, że będąc w centrum europejskiej stolicy można siedzieć sobie na takiej troszeczkę dzikiej plaży, opalać się, słuchać muzyki z pobliskiej dyskoteki lub Parku Fontann po drugiej stronie rzeki i podziwiać panoramę miasta. Niby jesteś w centrum, a jednak jest względna cisza, spokój i kontakt z naturą. Wiadomo, trafia się czasem nieciekawe towarzystwo, ale nie ma z tym większego problemu. Siedzisz na swoim kocyku, ze swoimi znajomymi, rozmawiasz, śmiejesz się i jest super!


Plaża vol.2




Moja alma mater.

Taki dziedziniec znajduje się na moim kampusie. Wokół jest jeszcze wiele innych ładnych i ładniejszych miejsc, ale chciałam się pochwalić, że to jest tuż przed głównym wejściem i jestem tam prawie codziennie. Gdy robi się już cieplej, studenci zajmują ławki, palą papierosy, piją kolejną kawę i obgadują profesorów. Czasem przypałęta się też miejscowy kot, który najczęściej kładzie się pod naszymi nogami i prosi, by pogłaskać po brzuszku. 


Wróbelki, które chciały ukraść mi wafelek po lodach.

Starówka to takie typowe miejsce na niedzielne spacery. Nie lubię tam chodzić w weekendy, ale w tygodniu jest tam bardzo spoko. Jeśli chcecie zjeść dobre lody, to polecam lodziarnię na rogu ul. Freta i Mostowej. 


Taki tam codzienny widok z okna.

Ze zdjęć zachodów słońca widzianych z mojego balkonu, które niemal zawsze mnie urzekają, można by zrobić osobny album. Jest ich sporo, może się kiedyś nimi podzielę. Z 10. piętra widać u mnie pół Warszawy :)


Pyszniutka kawunia po zdanym egzaminie.




Deszczowe ulice deszczowego Krakowa.

To zdjęcie z jednodniowego wypadu do Krakowa w celach uczelnianych i rekreacyjnych. Bardzo go miło wspominam. Tym bardziej, że tak naprawdę to było moje pierwsze świadome zwiedzanie Krakowa. Przeszłyśmy wtedy z koleżanką sporo kilometrów włócząc się uliczkami Starego Miasta i Kazimierza. Bardzo lubię takie włóczęgi trochę bez celu, trochę z powodu zgubienia mapy i braku pieniędzy na kupienie drugiej, i braku internetu w telefonie :D Można się poczuć jak prawdziwy Włóczykij. Polecam taką wycieczkę! Prawdziwy test Waszej orientacji i inteligencji, jak tu sobie poradzić w nieznanym miejscu :)


Mural gdzieś na krakowskim Kazimierzu.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziwacy w literaturze: nimfetki, motyle i sobowtóry Vladimira Nabokova

Koniec pewnego etapu